Z życia wzięte,  Życie

Z życia wzięte: „Normalna dziewczyna”

Nigdy nie byłam typową dziewczyną, która nosi sukienki i spódniczki, maluje paznokcie i maluje się przed lustrem pół dnia, żeby wyglądać dobrze. Może i jest to mało kobiece, ale zawsze jakoś bardziej interesowało mnie majstrowanie przy samochodzie niż strojenie się.

Ale zaczęłam dorastać i w domu coraz częściej słyszałam “w taki sposób to ty nigdy nie znajdziesz chłopaka” – no i mieli w tym trochę racji, bo moi rówieśnicy oglądali się zazwyczaj za “normalnymi” dziewczynami. Od jakiegoś czasu podobał mi się jeden kolega z pracy, który widocznie też mnie bardzo lubił, bo zaprosił mnie na imprezę u swoich znajomych. Poprosiłam siostrę, żeby mnie umalowała i uczesała, a ja wyciągnęłam z szafy sukienkę, którą dostałam kiedyś od mamy i której nigdy wcześniej nie miałam okazji założyć.
Umówiliśmy się na miejscu. Zadzwoniłam do drzwi, otworzył jego kolega i jakby oniemiał, powiedziałam więc “cześć, zaprosił mnie Bartek”. Kolega tylko kiwnął głową, nawet nic nie odpowiedział i wpuścił mnie do środka. Jak weszłam wszyscy na mnie patrzyli, ale pomyślałam sobie, że to normalne, gdy pojawi się jakaś “nowa twarz”. Kiedy znalazłam Bartka ten jakby pobladł i zapytał tylko: Boże Monika, jak Ty wyglądasz?! Pomyślałam: super, ja się wystroiłam i wyglądam jak żywa lalka Barbie, a on mnie tak upokorzył. Pobiegłam prawie z płaczem do łazienki, do której ktoś wskazał mi drogę. Spojrzałam w lustro i nagle wszystko zrozumiałam. Makijaż był świetny, sukienka też, ale na mojej twarzy, szyi i dekolcie pojawiły się wielkie czerwone plamy z bąblami. Uczulenie na kosmetyki do makijażu!!! Powróciłam do starego stylu bycia – bez makijażu i innych ozdobników. Na szczęście okazało się, że Bartkowi taka właśnie się podobam.  

~B&S~