Rok temu, w sierpniu, wyszłam sobie na spacer. Było około godziny 21, a że końcówka wakacji, było już ciemno. Ze względu na upały, wyszłam bez grama makijażu, ubrałam się w zwykłą, (co prawda) krótką sukienkę i poszłam się przejść. Miałam słuchawki na uszach i nic mnie nie obchodziło.
Nagle zauważyłam, że jakiś chłopak idzie obok mnie. Odsunęłam się i zwolniłam, bo myślałam, że chce mnie wyprzedzić. Ale nie, on dalej szedł równolegle do mnie i do tego się na mnie patrzył. Kątem oka widziałam, że coś mówi, więc zdjęłam słuchawki. No i się zaczęło…
Powiedział, że wyglądam bardzo seksownie i tak szedł sobie za mną od dłuższego czasu i się przyglądał. Nie pamiętam co dokładnie mu odpowiadałam. Wiem, że były to zdawkowe zdania i chciałam szybko od niego odejść, albo żeby to on sobie poszedł. Mimo, że było wokoło trochę ludzi, to się trochę wystraszyłam.
I najlepsze! Zapytał czy nie poszłabym z nim teraz, na bok, na numerek. Dosłownie. Wmurowało mnie i zaczęłam się śmiać, mówiąc, że nie i że z kimś mnie chyba pomylił. Oczywiście na tym nie stanęło. Zaczął mnie wręcz o to prosić, a gdy uświadomił sobie, że nic nie ugra, chciał mi zapłacić, żebym patrzyła jak on robi to sam. Serio…? Dość długi odcinek drogi szedł tak obok mnie i namawiał do tego. Potem odszedł, życząc mi miłego wieczoru.
Nie ma to jak zbiegi okoliczności i los, który sprawił, że dosłownie następnego dnia po tym zdarzeniu, minęłam się z nim i jakąś (chyba jego) dziewczyną. Byli z psem. A że on był bardzo specyficzny, taki młody, wytatuowany skejt, to go rozpoznałam. Czy on mnie, nie wiem, ale na szczęście nigdy więcej już go nie zobaczyłam 🙂
~Kasia~