Poznałam Wiktora 3 tygodnie temu na urodzinach u mojej koleżanki z pracy. Zamieniliśmy ze sobą zaledwie kilka słów i nawet nie myślałam, że ten facet jest mną w jakiś sposób zainteresowany. Ale dzień po imprezie zadzwoniła do mnie koleżanka z pytaniem, czy może podać W. mój nr telefonu, bo podobno zrobiłam na nim wielkie wrażenie. Pomyślałam sobie wtedy – hm.. facet nieśmiały, bardzo przeciętny i do tego blondyn, czyli kompletnie nie mój typ, ale w sumie nie mam nic do stracenia. Zadzwonił do mnie jeszcze tego samego dnia i poszliśmy na randkę. Nie było źle, rozmowa się nam nawet kleiła, ale już wtedy wiedziałam, że nic poza zwykłym koleżeństwem z tego nie będzie – tzw. brak chemii. Poszłam z nim jednak na drugą randkę, na której miałam mu powiedzieć, że to ostatnie nasze spotkanie, kiedy wydarzyło się coś dziwnego.
Do baru sushi, w którym byliśmy umówieni, przyszedł Wiktor, ale jakby zupełnie inny, odmieniony – nówka sztuka facet! W eleganckiej marynarce i niebieskiej koszuli, nie zaś w pomiętym podkoszulku, jak go do tej pory spotykałam. Do tego zabrakło szpecących jego twarz okularów, w zamian zaś pojawił się męski uśmiech i bijąca z oczu pewność siebie! Normalnie byłam w szoku. Zakładałam, że nasze spotkanie potrwa 30 min góra godzinkę, a tu nam się przedłużyło do późnych godzin nocnych. Tego dnia poszliśmy też ze sobą do łóżka.
Byłam naprawdę pod wielkim wrażeniem nowego wcielenia Wiktora i w sumie liczyłam na to, że nasza znajomość się rozwinie. A że należę do kobiet nowoczesnych i nie czekam za każdym razem na pierwszy krok faceta, zadzwoniłam do niego na drugi dzień po naszej ostatniej randce, by zaproponować mu kolejne spotkanie. Za tę “nowoczesność” przyszło mi jednak słono zapłacić.
Wiktor stwierdził bowiem, że nie widzi dla nas wspólnej przyszłości. Myślał, że jestem inna i nie pakuje się facetom do łóżka tak od razu (WTF, myślał, myślał, a jednak sam chętnie skorzystał?!). Na początku wydałam mu się skromną i naturalną dziewczyną, a nie jedną z tych super wyzwolonych kobiet rodem z Seksu w Wielkim Mieście. On bowiem szuka kobiety na całe życie i matki dla swoich dzieci, a nie starzejącej się wywłoki.
I cały czar prysł. Ja okazałam się zwykłą szmatą, a on jedynie pół gentlemanem. Na księcia z bajki przyjdzie mi jednak jeszcze trochę poczekać…
~ Josephine ~