Gdy myślę o sobie sprzed roku, widzę pracoholiczkę. Dziewczynę tak mocno pochłoniętą sprawami Agencji i prowadzeniem własnego biznesu, że dziś jest mi jej nawet trochę żal. Pracując w tygodniu, po godzinach, w weekendy i święta, wiecznie z laptopem na kolanach, nie miałam czasu (a później już nawet ochoty) na rozwijanie jakichkolwiek form życia prywatnego. Ja się nie poświęciłam pracy – ja się w niej totalnie zatraciłam! Na szczęście przyszedł taki moment, w którym zrozumiałam, że na dłuższą metę tak się żyć nie da. Bo nawet gdy rosną profity na koncie oraz lista nowych czytelników, można w tym samym czasie stracić wiele innych cennych rzeczy.
Kiedy praca staje się przyczyną złego samopoczucia. Skutki pracoholizmu
Na początku myślałam, że duża ilość godzin spędzonych każdego dnia przed komputerem nie może zrobić człowiekowi żadnej krzywdy – w końcu to nie jest ciężka i wyczerpująca praca fizyczna, ale zwykłe stukanie palcem po klawiaturze. Okazało się jednak, że i nadmiar pracy umysłowej może mieć zgubne konsekwencje dla organizmu. Nie raz zdarzyło mi się siedzieć nad wybranym projektem do rana, mimo że zarówno głowa, jak i dłonie odmawiały mi już posłuszeństwa. Po co? Bo chciałam więcej i więcej. W końcu przemęczona, wiecznie zaspana, z zawrotami głowy, lękami, problemami z koncentracją oraz ciągłym bólem kręgosłupa, karku i głowy, zrozumiałam, że nie tędy droga. Co mogłam zaoferować “światu” jako cień samej siebie? Niewiele. Nie miałam więc wyjścia – musiałam wreszcie nauczyć się odpoczywać i docenić dni wolne od pracy.
Dni wolne od pracy – przyjemności, nie obowiązki
Kiedy byłam młodsza marzyłam o pracy w wielkiej korporacji – wtedy wydawało mi się, że praca w takim miejscu daje nie tylko pieniądze, ale też swego rodzaju prestiż. Dziś nie wyobrażam sobie siebie w szponach “Mordoru”. Może praca na umowę o dzieło nie daje takich samych przywilejów, jak praca na etacie, ale ja bardzo doceniam to, że jeśli naprawdę mi zależy, mogę swoją pracę wykonać w 4-5 godzin, a w tygodniu wziąć dodatkowy dzień wolny, bez obawy, że wyczerpię swój urlop na cały rok. Staram się jak najmniej pracować “po godzinach”, zaś jak najwięcej odpoczywać. Z utęsknieniem czekam na wolne weekendy, podczas których mogę wreszcie zająć się sobą i swoją rodziną. Nie oznacza to, że laptopa w ogóle nie dotykam w tym czasie. Staram się jednak, by korzystanie z niego było dla mnie przede wszystkim przyjemnością, a nie przymusem.
Pracoholiku, naucz się odpoczywać
Zauważyłam, że o wiele lepiej pracuje mi się w tygodniu, gdy mam wolny weekend i nie nadrabiam pracy po godzinach. Doszło do mnie w końcu, że mój mózg również potrzebuje odpoczynku – w ten sposób się regeneruje i pozwala mi później pracować efektywniej. Czasami zdarza się, że moje złe nawyki powracają, a wraz z nimi wszelkie te dolegliwości, o których wspominałam wcześniej. Jednak dziś jestem mądrzejsza o doświadczenia i nie pozwalam sobie na przemęczenie. Bo już wiem, że między pracą, a odpoczynkiem musi zostać zachowana pewna harmonia. W przeciwnym przypadku to wszystko po prostu traci sens.
~ Jasmine ~